Stajesz przed wysokim budynkiem. Jest noc, a księżyc będąc w pełni świeci ponuro. Mrok i smętna aura bijąca od ciemnych kolorów fasady karczmy sprawia, że niezdecydowany na żaden ruch stoisz bezczynnie i wpatrujesz się w oblicze Tawerny. W pewnej chwili Twoje zmysły wyostrza szelest gałęzi za Tobą i słabo słyszalny świst potężnego toporu. Obracasz się szybkim ruchem i gotów do ewentualnej obrony, wyciągasz delikatnie klingę swego miecza z pochwy cofając się małymi kroczkami do tyłu. Potykasz się o coś, upadłszy z łoskotem na plecy, jednak szybko wstajesz, po czym biegniesz prędko w stronę jedynego bezpieczniejszego miejsca - Karczmy. Tuż przy murach budynku zostajesz popchnięty, a siła, z jaką to się dzieje obraca Cię, wskutek czego opierasz się o ściany Tawerny, a na swojej szyi czujesz chłód dwóch ostrzy krasnoludzkich toporów : - Czego tu szukasz? - słychać chrypliwy, wulgarny głos jednego z krasnoludów. - Dziewicy na jednorożcu - odpowiadasz gniewnie i równie wulgarnie. Nagle z mroku wyłaniają się dwie postacie, które mówią niezrozumiałym dla Ciebie językiem. Są to chyba jakieś zaklęcia, ponieważ w tej samej chwili zerwał się rześki i porywisty wiatr. Poczułeś ciepło, a krasnoludy zabrały swoje topory. Pomiędzy Twoimi oprawcami, a wybawicielami powstała świetlista kula, która oślepiała swym blaskiem na tyle, by nie można było nawet otworzyć oczu. Kula powiększała się z sekundy na sekundę. Jeden z krasnoludów machnął na oślep swym toporem, rozcinając wpół ową kulę, co jednak okazało się błędnym posunięciem, ponieważ wybuch spowodowany przecięciem kuli zmiótł go i jego towarzysza, a Ty przyciśnięty do ściany straciłeś na krótką chwilę przytomność. Moment później zostajesz ocucony przez wybawców. Jeden z czarodziei pomaga ci wstać. Jeszcze przez chwile jesteś oszołomiony zaistniałą sytuacją mówisz: - Dziękuję. - Nie ma za co. To akurat było łatwe - słyszysz odpowiedź. - Ale jak wy żeście to... - ciągle nie dowierzasz. - Jesteśmy adeptami szkoły czarodziejów - uśmiechnął się. - To co tu widziałeś to rodzaj podstawowego zaklęcia. - Myślałem, że ciągle się uczycie, a nie chodzicie do Tawern... - No i tak jest, tylko, że czasem mamy chwilę przerwy na to by zregenerować swoje siły i odpocząć. Na przykład w nocy. Z tym, że jedni wolą spać, a ja i Irion idziemy do Karczmy - odpowiada rozmówca, a Irion skinął ci głową. - Skoro on ma na imię Irion, to jak Ciebie nazywają? - pytasz głodny zawierania nowych znajomości. - Ja mam na imię Axel. A, i jeszcze jedno. Na przyszłość nie stój długo przed budynkiem, bo znów ochroniarze będą coś podejrzewać, po prostu decyduj się : wchodzisz, albo odchodzisz. I radzę trzymać się tej zasady, bo następnym razem dwóch magów może nie wystarczyć - Axel życzliwie mrugnął Ci okiem. - Szkoła czarodziejów znajduje się w Ban Ard, trochę to daleko od Vergen- uśmiechasz się tajemniczo. - Mamy ferie - zaśmiał się Irion otwierając drzwi karczmy. Weszliście do środka i usiedliście przy jednym ze stołów.
Opis by Pepe
|