-Szeregowy!- Łowczy spojrzał na pijanego stróża prawa. -Meledu... Melujd... Melejudutytuje, ższe ysztko w posząsiu! -W posząsiu?!!! Już mi stąd wypierdalaj! Jeszcze raz będziecie w takim stanie to flaki wypruje! Szeregowy plącząc się o własne nogi, zatoczył się do środka posterunku, trzymając się za brzuch w obawie o swoje organy wewnętrzne. - Co sie gapicie jak sroka w gnat?!- Łowczy odwrócił się do reszty stróżów prawa.- Macie pilnować tego chędożonego prawa by to chędożone miasto było za-kurwa-jebiste! -Sz-sz-szefie...? -Co znowu Koniczyna?! -Bo...bo... Po nagrodę...- Koniczyna przestąpił z nogi na nogę i wskazał ruchem głowy w kierunku gościa. Łowczy odchrząknął i poprawił mundur. -Zapraszam szanownego gościa do środka. A wy jazda do roboty!- Ryknął na strażników, następnie wskazał na drzwi.- Zapraszam do środka... Spokojnie omówimy interesy.
|